Tak- Było świetnie, było inaczej niz się spodziewałam.
Udało mi się dotrzeć dzień wcześniej i dołączyć do Berta. Miałam świadomość, że kiedy wrócę ze szkolenia to bedzie już tylko dwa dni do jego wyjazdu. Dlatego pomyslałam, że fajnie by było spędzić wspólnie wieczór w Lizbonie. Nie byłam pewna co do noclegu, ale zaawsze pozostawała opcja hostelu z 13 euro... jak na Lizbone cena całkiem przyzwoita.
Po przyjeździe do Lizbony przez godzinę szukałam hostelu, gdzie umówiliśmy się. Nie żeby każdy dawał sprzeczne rady... :) ot taki miejscowy folklor...
Dotarłam w końcu na miejsce... Ludzie po mid-term training wyglądali na bardzo zmęczonych :) no tak...
Spotkaliśmy się z Kerstin, jedną ż koleżanek Berta ze szkolenia i razem pojechaliśmy na plażę w okoicach Lizbony. Fale na zacodnim wybrzerzu zdecydowanie większe niż w Algarve. Było pięknie, zachód słońca naprawdę uroczy. Wróciliśmy do Almady już całkiem po zmroku. Kolacja w malutkiej indyjskiej knajpce była eksplozją smaków i kosztowała jedyne 8 euro na łebka łącznie z winem :)
Rano na luzaka udałam się do schroniska gdzie miało być szkolenie. Co niektórzy juz byli na miejscu. Miłym zaskoczeniem była obecność Leszka (ziomal ze szkolenia w Polsce ;). Spodziewałam się że będzie też Patrycja, która przebywa gdzieś w okolicach Lizbony, ale niestety nie zaszczyciła nas :(
Kawka na dzień dobry, potem rozłozyliśmy sie po pokojach i po lunchu zaczęło sie szkolenie. Takie pierdółki na początek, jakieś integracyjne zabawy. Trenerzy juz na pierwszy rzut oka udani. Skąd się tacy ludzie biora na świecie :)
Po kolacji (jedzenie niestety adekwatne do ceny schroniska) byłam nastawiona na wypad gdzieś ale ekipa była raczej za integrowaniem się na miejscu. Co prawda niczego w barze nie brakowało a ceny całkiem normalne, więc nikomu się nie chciało włóczyć. Więc zaczął się międzynarodowy wieczór. I pierwszy wniosek: jaki ten świat mały: Antonio, Włoch, który kilka miesięcy spędził w Budapeszcie zna mojego Tamasza, od którego wynajmowałyśmy pokój w Godollo. Tak, wiem że Budapeszt ma 2 mln mieszkańców...
A więc z Antonio możemy się porozumiewać po węgiersku w Portugalii :) to było świetne uczucie!
Drugi dzień dłuższy, rozmowy na temat projektów i takie tam. Be happy, be free, be yourself. But maybe I am wrong... :) hasło szkolenia, i chyba nie tylko naszego. Paulo- jeden z trenerów energetyzuje ludzi pozytywnym powerem. no tak- wkońcu jest psychologiem, zna się na rzeczy..
Wieczór miał być w Lizbonie. Większość pojechała, ale tak się zbierali że mi ochota odeszła. Zresztą całe bydło liczyło pewnie ze 20 osób. Wolę bardziej kameralne grupy.. Więc zostaliśmy na miejscu przy piwku. Rozwinęła się gadka z dwoma naszymi trenerami, którzy akurat nocowali na miejscu. Niesamowitych ludzi mają w tej Anime (organizacja zajmująca się szkoleniami). Świetnie jest pogadać poza szkoleniem, wtedy dopiero można dowiedzieć się ciekawych rzeczy: rozmowy o historii, trudnej przeszłości, T-shirtah i i festiwalach... Rozmowy lepsze niż wszystkie szkolenia
cdn...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz