Jako, że nie mogę się dzisiaj za nic sensownego zabrać to kliknę coś na blogu. Wczoraj byliśmy na festivalu w Loule. Jest w tym samym czasie co festiwal w Essaouira (Maroko), na który miałam jechać, ale ponieważ kochana Anima przysłała mi zaproszenie na szkolenie akurat w tym samym terminie, w którym miałam być w Maroku, ostatecznie zrezygnowałam. No i ciężko mi było znaleźć ekipę na ten marokański wypad a sama nie bardzo chciałam jechać.
Ale muszę przyznać, że wczorajszy koncert zrekompensował mi niezrealizowany wyjazd! Grał Goran Bregović ze swoją Wedding & Funeral Band. Koncert był niesamowity!!! Oczywiście tak bałkański, jak tylko może być koncert Bregovic'ia... Dobrze, że byliśmy od samego początku, bo nie chciałabym przegapić niczego. Plusem niewielkiego festiwalu jest to, że udało się podejść pod samą scenę :) Szaleństwo na całego... Dopiero po trzech bisach udało im się zejść ze sceny i wydaje mi się, że byli naprawdę zadowoleni z tego koncertu, bo publiczność mieli świetną :)
A teraz mam jeszcze większą ochotę jechać na festiwal w Guca. Dlaczego Serbia jest tak daleko??? :(
piątek, 25 czerwca 2010
niedziela, 20 czerwca 2010
wybory
Korzystając z tego, że najbliższy punkt wyborczy był w ambasadzie w Lizbonie pojechałam w sobotę rano, żeby nie przeleżeć kolejnego weekendu na plaży. Ten weekend był zdecydowanie bardziej intensywny. Leszek-evs z okolic Lizbony użyczył mi dachu nad głową i towarzystwa na sobotnią imprezę. Ciekawie mają lizbońscy EVSi, chociaż zdecydowanie dużo czasu muszę poświęcić na przemieszczanie się z jednego miejsca w inne.
W końcu poczułam klimat tego miasta. Tym razem mi się spodobało (czego nie mogę powiedzieć o moich dwóch poprzednich wizytach). I świetnie, że na te wybory 'musiałam' jechać aż tam :) Pierwszy raz głosowałam w ambasadzie. Fajne uczucie: wchodzić do punku wyborczego przez mega strzeżoną bramę. No i cała "ambasadowa" oprawa :)
Na pewno będzie druga tura wyborów. 4 lipca czyli weekend po moim mid-termie. To znaczy, że zostanę na kilka dni na miejscu, żeby nie jeździć tam i z powrotem. No a w tym tygodniu festival w Loule i koncert Bregovicia. Zapowiada się ciekawie... :)
W końcu poczułam klimat tego miasta. Tym razem mi się spodobało (czego nie mogę powiedzieć o moich dwóch poprzednich wizytach). I świetnie, że na te wybory 'musiałam' jechać aż tam :) Pierwszy raz głosowałam w ambasadzie. Fajne uczucie: wchodzić do punku wyborczego przez mega strzeżoną bramę. No i cała "ambasadowa" oprawa :)
Na pewno będzie druga tura wyborów. 4 lipca czyli weekend po moim mid-termie. To znaczy, że zostanę na kilka dni na miejscu, żeby nie jeździć tam i z powrotem. No a w tym tygodniu festival w Loule i koncert Bregovicia. Zapowiada się ciekawie... :)
niedziela, 6 czerwca 2010
przeprowadzka
W zeszłą niedzielę przeprowadziłam się do Casa Amarela. To dom w wiosce, który nasza organizacja ma do swojej dyspozycji. Wcześniej mieszkał tam poprzedni 'szef' z rodziną, teraz mieszka tam Esther. Ja przeprowadziłam się, bo w ekipie, która miała przyjechać na obrączkowanie jest 6 dziewczyn, czyli tyle ile może pomieścić nasz pokój. A wszystkie inne miejsca w Cruzinhi też są zajęte. Nie miałam nic przeciwko przeprowadzce do domu z pięknym ogrodem i basenem. Również perspektywa posiadania przez 2 tygodnie własnego pokoju z ogromnym łóżkiem wydawała się nie do odrzucenia :)
Więc mieszkam tam sobie już tydzień. Jedyna wada to to, że mój laptop nie może połączyć się z tamtm internetem (no i jest tylko jeden kabel), więc z neta korzystam tylko w pracy.
Dziś jako że mam leniwe popołudnie przyjechałam do Cruzinhi, przy okazji zostawię swojego laptopa, coby go jutro nie musieć dźwigać rano.
Przede mną jeszcze tydzień mieszkania w Casa Amarela :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)