środa, 6 stycznia 2010

pora deszczowa

Od ponad trzech tygodni leje. Co prawda nie non-stop, bo to byłaby już tragedia, ale jednak czuję lekki przesyt. Czuje się niczym w listopadzie :( Chociaż deszczowy dzień tutaj bardziej przypomina nasz marzec. Pogoda potrafi się zmienić kilka razy dziennie. Kiedyś w ciągu jednego dnia conajmniej 3 razy pojawiło się słońce, przy czym na niebie było raptem kilka chmurek, a po jakiejś godzinie zaczął padać ulewny deszcz. I tak co najmniej ze 4 razy...Dlatego wypadu na weekendową włóczęę raczej nie ma co planować... Nawet zastanawiałam się czy nie wyskoczyć gdzieś w okolicach świąt, ale jak usłyszałam że leje od północnej Portugalii po Maroko, nie mówiąc o Hiszpanii to mi się odechciało... Na wypady taki deszcz jest nawet gorszy niż lekki mróz, bo wystarczy kilka minut i człowiek zmoknięty jest do suchej nitki, a duża wilgotność kilkakrotnie potęguje uczucie zimna.
Po ulewnych opadach na polach wokoło zaczyna gdzieniegdzie pojawiać się zalegająca woda. Kiedy porównam to z letnim krajobrazem aż nie chce mi się wierzyć!
Kolejnym skutkiem deszczu jest nasza droga... "highway to hell"! Wczoraj stwierdziłam, że teraz znacznie lepiej jest nią przejechać rowerem niż samochodem. Bo rowerem da się ominąć wszystkie dołki... A dołki na naszej drodze, oprócz tego, że pojawiają się niczym grzyby po... deszczu to są bardzo podstępne! Nigdy nie jestem w stanie przewidzieć jaka głębokość kryje się pod taflą wody. A głębokość potrafi zaskoczyć! Szczególnie, kiedy jedzie się Fiatem Pandą... Pewna Niva doskonale by się tutaj sprawdziła. No cóż... :(
Pozytywnym skutkiem deszczu jest obłędna wiosenna zieleń, która pokrywa najmniejszy dostępny skrawek gruntu. I pojawiające się kwiaty, chociaż to co jest teraz to niczym nasze przebiśniegi...
Przygotowuję się ostro do rozpoczęcia projektu. Zostało mi tylko około 10 dni, żeby zebrać wszystkie informacje, więc muszę się sprężyć. Pierwszy raz będzie najtrudniejszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Evora

Evora