Właściwie to powinnam była zacząć pisać tego bloga rok temu, bo tyle upłynęło zanim moje marzenie się spełniło. Chyba mogę powiedzieć: 'marzenie', bo ten wyjazd, właśnie przez (w moim wypadku) trudności jakie mnie po drodze spotkały urósł w mojej głowie do rangi czegoś przełomowego. Bynajmniej nie jest to mój pierwszy dłuższy pobyt za granicą, ale mam nadzieję, że już bardziej dojrzale będę korzystać z niego niż z Erasmusa, który potraktowałam jako okazję do swojego ulubionego podróżowania no i imprez. Uff.... zapisałam to, zaraz wyślę posta i wtedy to stanie się swego rodzaju zobowiązanie żeby nie spocząć na laurach :)
Oczywiście podróże swoją drogą... ;-P w końcu ich tak jak chodzenia po górach nie potrafiłabym się wyrzec...
Dziś odprawiłam się on-line, więc już praktycznie pozostały mi tylko końcowe zakupy i spakowanie się. Wszystkie formalności na szczęście już załatwione, chociaż przyznam, że mnie szlag przy nich trafiał :)
Im bliżej wyjazdu tym częściej sobie myślę,że mimo wszystko będę tęsknić. Tym dziwniejsze to dla mnie, że nigdy wcześniej przez żadnym wyjazdem nie miałam sentymentalnych myśli. Chyba się starzeję... :)
niedziela, 27 września 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)